Budzi mnie pielęgniarka, robi coś przy mojej ręce, po chwili zauważam tkz. motylka.
- Po co mi pani założyła wenflon ?
- Musisz dostać kroplówkę i...
- NIE !! Ja chcę tylko się stąd wydostać !
- USPOKÓJ SIĘ ! Proszę !
Odpuściłam jej. Mogłaby mi podać coś na sen lub ...
- Czy kiedy skończy się kroplówka mogę się przejść do sali nr 5 ?
- Dobrze ale nie bądź za długo.
Kiwnęłam głową.
Kroplówka jakby na złość wolniej spływała.
Od razu po tym jak pielęgniarka odłączyła mnie od kroplówki, poszłam do sali, ale Rossa tam nie było. Poszłam go szukać, ale na próżno. Kiedy przechodziłam koło punktu pielęgniarskiego, zorientowałam się, że tam też nikogo nie ma.
Przebieram się i uciekam z oddziału. Im dłużej szłam, tym bardziej miałam złe przeczucia.
Znalazłam Rossa przed szpitalem.
- O już jesteś. Jeszcze chwila i bym się po ciebie cofał.
Miał na sobie czyste ubranie. Opierał się o karetkę. Chwilę po tym jak zauważyłam karetkę, Ross wymachiwał mi kluczykami z pełnym uśmiechem.
- Ty.. Ale jak ...
Uśmiechnął się półgempkiem spuszczając głowę. Wyciągnął z kieszeni strzykawkę i pudełko z tabletkami w białym opakowaniu z zieloną nakrętką.
- No proszę ! Czemu na mnie nie czekałeś ?
- Tak jest szybciej !
- A jak to zrobiłeś, że wszyscy śpią, przecież to nie starczyłoby ci dla wszystkich...
- Widzisz trafiłem idealnie przed porą na kawkę i dorzuciłem im sproszkowane LP i proszę !
- Lekarze to debile, no bo żeby nie zauważyć, że ktoś im dosypuje narkotyki do napoju ! Ale wiesz dla nas lepiej !
- Fakt ! Miałaś dobry pomyśl. A ile mamy czasu zanim się obudzą i..
- Zależy ile gramów LP miała tabletka im więcej tym dłużej działa.
- Dodałem lekarzowi i kilku pielęgniarkom jeszcze ze strzykawki, może to coś da ?
- Z pewnością ! Mogą spać albo trzy, cztery godziny albo dobę !
- Poważnie ?!
- Tak ! Wiesz to zależy również od organizmu... Mniejsza ! Nie mamy na to czasu ! Wsiadaj do karetki !
Jednym plusem jechaniem karetką jest to, że można włączyć koguta i wszyscy na drodze muszą cię przepuścić no i można przejechać na czerwonym.
Musiałam zasnąć, bo kiedy się obudziłam byłam na noszach.
Kiedy wyjrzałam za okno zorientowałam się, że jesteśmy za miastem.
- Ross, dokąd jedziemy co ?
- Muszę jechać inną trasą. Atostradę zamknęli no i jestem zmuszony jechać przez pola i tkd.
Włączyłam radio. Mężczyzna, który akurat nadawał na stacji, informował o wypadku na atostradzie A2, przez co większość kierowców jest zmuszony objechać autostradę, żeby dojechać do najbliższego połączenia...
Patrzyłam na pola. Z nudów liczyłam głośno krowy, które były na polu.
W pewnej chwili coś w nas uderzyło. Podeszłam do tylnej szyby w drzwiach karetki. Jakaś ciężarówka w nas uderzyła, po chwili znów to zrobiła, przez co upadłam na podłogę.
- Ej ! Nic ci nie jest ?
- Nie ! Co jest z tą ciężarówką ?
- Chyba nas nie lubi.
Znów uderzenie.
- Co ty nie powiesz?! Może ją przepuść ?
- Spróbuje.
Ross zjechał na drugi pas. Ciężarówką przyspieszyła. Właściwie to był bardziej czarny wan. Zapamiętałam rejestrację - KJG097- choć nie wiem czy to pomoże...
Przez chwile jechaliśmy normalnie, już myślałam, że się od nas odczepili, gdy wan zaczął nas spychać w pole zboża obok nas.
Udało mu się.
Ostanie co pamiętam to ogromny ból głowy i śmiech...
sobota, 28 czerwca 2014
ROZDZIAŁ VIII
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz