czwartek, 12 czerwca 2014

ROZDAŁ VII

Mam ochotę wybuchnąć śmiechem i nie wiem co mnie powstrzymuje...
- Znalazłam coś na korytarzu, pewnie wypadło kiedy cię przenosili do sali.
Fiona podała mi strasznie zgniecioną kartkę, która wyglądają na taką co przeżyła wojnę...
- To lista, którą ci dałam, pamiętasz?
- Tak ! Przecież nie miałam amnezji ! Po co mi to dajesz ?!
- Chce żebyś to do końca przeczytała.
- Eh... Nie ! Przez tą twoją listę o mało nie zginęłam !
Zanim daję jej dojść do słowa podchodzi lekarz.
- Panie wybaczą ale pacjenci już się obudzili.
- Mogę do nich wejść ? - pyta Fiona.
- Proszę - mówi lekarz wskazując na drzwi.
Odruchowo idę do sali, którą przed chwilą wskazał.
- Ty nie ! - mówi lekarz.
- Ale ona może ??!! - pokazuje palcem na Fionę, która wyjaśnię szczerzy do swego szefa.
- Ona jest dorosła, a po za tym pracuje w policji.
- Tak, za krzesełeczkiem pijąc kawę !!
- Ta pani jest żoną pana Whinstona.
On chyba żartuje, jaki idiota.
Wybucham śmiechem, ale później wpada mi do głowy plan.
- A czy może wejść narzeczona ?
Zdziwił się lekko. Pierwszy raz w życiu cieszę się, że wyglądam na starszą.
Lekarz wchodzi pierwszy do sali i mówi coś do Rossa. Widzę, że ten się śmieje i potakuje. Kiedy lekarz wraca mogę wejść.
- Witaj moją narzeczono !! - mówi Ross rozbawiony z wielkim uśmiechem.
- Nie ciesz się tak !
Czuję, że robię się czerwona.
- Spokojnie.
Trochę się zasmucił, jakbym odrzuciła zaręczyny....
- Chce się stąd jak najszybciej wydostać !
- Spokojnie. Nie dawno cię przywieźli a ty masz dość ?
- Wiesz dziwię się, że nie chcieli cię wpuścić skoro też jesteś pacjentem- mówie zmieniając temat.
- No w sumie racja, ale ten lekarz jest opóźniony w rozwoju po za tym nie jestem leżącym pacjentem, chcieli mi dać sale, ale uznali, że szybko dochodzę do siebie...Debile !! Mniejsza, chce, żebyś mi coś obiecała możesz ?
- No dobrze.
- Proszę cię to ważne !
- Dobrze ! Dobrze ! O co chodzi ?
- Chcę żebyś pomogła mi stąd uciec.
W pierwszej chwili myślę, że Ross żartuje ale on jest bardzo poważny.
- Posłuchaj, nie chcę żebyś źle mnie zrozumiał ale wolę żebyś został tu jeszcze parę dni. Zostałeś nieźle pokiereszowany i lepiej będzie jak zostaniesz na obserwację.
- Eh... Wiem, że się martwisz nawet jeśli nie chcesz się do tego przyznać, ale oni to uknuli !!
- Słuchaj Ross upadłeś na głowę czy jak !?
Patrzy na mnie tymi swoimi niesamowitymi oczami a ja znów na chwilę odpływam...
- Proszę - mówi to tak cicho, że prawie nic nie słyszę.
- Zgoda. Jak chcesz to zrobić ?
- Dzięki !! Uwielbiam cię ! A plan jest taki, że na początek trzeba się pozbyć lekarza żebyśmy mogli spokojnie się stąd wydostać.
- Okej rozumiem. Ale jak ty chcesz to zrobić ?
- No właśnie nie mam pojęcia.
- Może ja mam coś wymyślić ?
Ross przytakuje. Przez długa chwilę nikt nic nie mówi próbując coś wykombinować, gdy nagle doznaje olśnienia.
- Mam ! Możemy go uśpić !
- Niby jak ! Nie możemy mu podać narkozy !!
- Wiem przecież !! O może narkotyki ?
- Zwariowałaś !!
- No co to leprze od narkozy. Tylko skąd my weźmiemy narkotyki i co mu podamy ?
- Może LSD ? A ty załatwisz ! W końcu jesteś gliną ?!
- To, że jestem gliną nie znaczy... Chociaż, mój przyjaciel handluje na czarnym rynku i na pewno ma tam między innymi LSD !
Zaskoczył mnie. Nawet bardzo. Nie sądziłam, że Ross może kryć swojego przyjaciela...
- To wspaniale ! Ale jak go przekonasz żeby to przywiózł do szpitala ?
- To przecież mój przyjaciel ! Spokojnie Laura, zadzwonię do niego i obgadam wszystko !
- Wszystko pięknie i ładnie ale jak chcesz uciec ze szpitala no bo raczej nie pieszo...
- Może karetką ?
Wydaję z siebie dziwny dźwięk, jakby połączenie śmiechu z poddenerwowaniem.
- Uważaj bo to takie proste, zresztą karetką nie jest zbyt szybka, chcesz nią jeździć ?
- Pojedziemy nią pod jeden z największych placówek policji. Wiesz, że w takich miejscach mają pełen parking superowskich aut !!
- Mam nadzieję, że wiesz jak trafić pod taką placówkę ?
- We mnie nie wierzyć ? Bo się obrazę - powiedział ironicznie Ross z uśmiechem.
- Niech będzie dzieciaku, a teraz dzwoń po tego kumpla a ja wracam do zabiegowego. I proszę. Nie uciekajmy dzisiaj.
Chyba odruchowo chciał się kłócić ale zrezygnował.
- Dobrze. Dziękuję !
Uśmiechnęłam się a Ross przejechał palcem po moim policzku. Odruchowo złapałam go za rękę a on ja pocałował.
Wróciłam do sali z lepszym humorem, a ponieważ byłam mega zmęczona, poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz