czwartek, 5 czerwca 2014

ROZDZIAŁ VI

Pierwszy zauważa mnie Ross. Wygląda na to, że nieźle sobie radzi, no ale mimo wszystko potrzebuję pomocy.
W kącie pomiędzy sprzętem służbowym a nie naładowaną bronią leży Pan Whinston, ma zakrwawioną twarz ale oddycha.
Nie wiem czy powinnam do niego podbiec czy rzucić się na mordercę i jakoś pomoc Rossowi.
Jestem w kropce. Ale większą część mnie każe pomoc Rossowi a nie marnować czas na i tak nieprzytomnego faceta. Lepiej będzie gdy później się nim zajmę.
Wyjmuje wcześniej przygotowaną prowizoryczną broń, niestety nie mogę ryzykować przypadkowego zestrzelenia Rossa.
Nagle zauważam mały łańcuch przyczepiony do starych drzwi.
Biorę nogą zamach a łańcuch przecina się na pół. Biorę większa połowę i zachodzę od tyłu mordercę. Zarzucam mu na szyję łańcuch i z całej siły przyciągamy do siebie przez co zaczyna się dusić.
- Teraz !! - krzyczę do Rossa, który ma niedaleko od siebie nóż. Na szczęście zrozumiał wiadomość.
Ale zanim zdążył oddać być może śmiertelny cios, mężczyzna przerzuca mnie przez siebie a ja z całą siłą padam na ścianę.
W pierwszej chwili jestem zdezorientowana. Ale budzę się gdy widzę jak Ross trzyma się za krwawiące ramię. Nie mam wyboru. Sięgam po moja broń i oddaje strzał. W jednej chwili widzę jak pada morderca, który oddaje swój ostatni strzał prosto w Rossa.
Wydaję z siebie dziwny krzyk.
Kiedy podbiegam do Rossa widzę, że ma przestrzeloną klatkę piersiową. Wygląda na to, że kulą nie przebiła jego serca ani jego płuc, ale mimo to powinien jak najszybciej trafić do szpitala.
Dzwonię po karetkę, która przyjeżdża parę minut później. Karetka zabiera również mnie.
Mordercę wkładają do czarnego worka.
Przypomina mi się dziewczyna którą zabił na korytarzu. Kiedy mówię o tym ratownikom oni są już w karetce. Jeden z nich idzie sprawdzić korytarz lecz kiedy wraca oświadcza iż nic tam nie ma oprócz wyraźnego śladu walki.
Jedziemy do szpitala.
Pytam lekarza który podłącza tlen Rossowi oraz jego szefowi. 
- Wyjdzie z tego ? - pytam lekarza, który podłącza aparaturę do mierzenia stabilności serca.
- Wydaję mi się, że tak ale najpierw musimy mu zrobić rentgen żeby zobaczyć w jakim miejscu jest kula dopiero w tedy będę coś wiedzieć. A jeśli chodzi o tego tutaj - wskazał palcem na Whinstona - to nic mu nie będzie.
On mnie akurat mniej interesuje.
Lekarz zaszywa mi ramię gdy musimy stanąć przez korek na autostradzie.
Kiedy dojeżdżamy na miejsce, zostaje otoczona przez mase pielęgniarek.
Kiedy chce wejść do sali na której leży Ross, nikt mi nie pozwala.
Czekam na nie wiadomo co.
Nagle słyszę kroki zza drzwi. Modlę się żeby to nie był ten głupi morderca. Nie miałabym siły na ucieczkę.
Odruchowo wstaje, ale od razu siadam. Cała adrenalina dzisiejszego dnia już ze mnie zeszła.
Do sali wchodzi Fiona.
- Jak się czujesz ? - pyta. Znów ma podkrążone oczy.
- Po co pani tutaj przyszła ?
Jej i tak wymuszony uśmiech znika z twarzy.
- Chciałam zobaczyć jak z Whinstonem. Martwię o niego
Chyba raczej o jego kasę. No ale jednak. Mówiąc o nim jej oczy się rozbłysły. Uśmiecham się od ucha do ucha kiedy domyślam się jej prawdziwe dobre intencje do swojego szefa.
Fiona się zakochała.

1 komentarz:

  1. No i rozkwita romansik :3 A dopiero co był kryminał :p Co do początku jest dynamiczny co wciąga w czytanie, ale mam jedno ale...:p
    Łańcuch pęka na pół, ale Laura bierze większą część? Jak łańcuch pęka na pół, to chyba na dwie równe części co nie? Ale to i tak nieistotny szczegół :D Rozdział bardzo mi się podoba jak cała reszta :) Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń