wtorek, 4 listopada 2014

ROZDZIAŁ XI

Szepty...
Tylko szepty... To jedyne co pamiętam z wczoraj...
Ból z tyłu głowy... Jakby ktoś walnął mnie tam z całej siły... Może tak właśnie było..
Pamiętam rozmowę w obcym języku... Zrozumiałym tylko dla osób które wtedy rozmawiały.
Cóż.
Porwali mnie.
Gdzie ja jestem?
To miejsce wygląda trochę jak poligon.
Wydaje się być połączony z lasem. Powinno mi to pomóc, gdy będę szukać kryjówki.
Mam związane ręce. Bardzo mocno. Cholera za mocno.
Nie jest to nic fajnego jak łatwo się domyśleć. .. Zwłaszcza w tej sytuacji.
Muszę uciec...

Dobra wstaje!
O cholera! ... moje nogi...jak z waty.
Szybko póki nikogo nie ma w pobliżu.
Zaczynam chwiejnym krokiem.
Biegne.
O szlak! Ktoś idzie!
Chowam się za murem. Chyba mnie nie zauważyli.
Biegne dalej.
Słyszę alarm.
Musieli się zorientować, że mnie nie ma.
Cholera!
Widzę szczelinę w starej zniszczonej chacie zrobionej tylko z paru większych desek.
Idę do niej.
Narazie nikt mnie nie widzi.
- Jak mogła wam uciec? ! - Mówi ktoś niedaleko mnie- Szukajcie jej! .. Idioci!
Ktoś przechodzi obok mojej kryjówki.
Patrzy na mnie.
- Patrzcie no!
Ma dziwny akcent.
Stuka mnie bronią w ramię.
-Wyłaź ! Nie mam całego dnia!  Szybciej!
Wychodzę.
- Królewnie się nie podoba? - mówiąc to przybliża się do mnie- Nauczysz się szacunku! - Chce złapać mnie za biodra i przybliża swoją ochydną twarz do mojej.
Co to, to nie!
Wale go z całej siły z główki a potem kopie go kolanem w brzuch.
Jego głowa znów jest bliżej mojej.
Odgryzam mu ucho.
Facet wygląda na zaszokowanego.
Robi kilka kroków do tyłu.
Ktoś do nas biegnie. Dziwi mnie to, że nie ma broni. Tylko nóż.
Rzuca go w moją stronę. W trakcie lotu staje się z nim coś dziwnego. Wygląda na to, że się otworzył i wyszły z niego dodatkowe małe zęby.
" Leci"  bardzo szybko, cały czas widzę kręcącą się małą "turbinę"  ( nie wiem jak to można inaczej określić) .
Unikam go, ale gdy patrzę gdzie "nóż" uderzył, on zawraca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz