piątek, 23 maja 2014

Rozdział II

Powrót na stare śmieci nigdy nie wydawał mi się tam bezsensowny.
Policjant z którym gadałam wczoraj jest super! Ma na imię Ross i ma jakieś 22 lata. Będzie mi pomagał w przeprowadzce, chyba jako jedyny.
Spoglądam na plan, który wczoraj dała mi Fiona. Chętnie bym go wywaliła, no ale mam być grzeczna, żeby móc chodzić na zajęcia dla młodych policjantów ( i spędzić troszkę czasu z Rossem).
Pierwszy punkt planu to: Stawić się w gabinecie lekarskim.
Super, więc czeka mnie nudne i długie czekanie na wypis.
Kiedy dochodzę do danego pokoju, drzwi są zamknięte a przy punkcie pielęgniarskim nikogo nie ma.
Siadam na wielkim fotelu w świetlicy i podłączam Mp3. Kiedy nagle słyszę głos:
- Czego słuchasz ?
- Ross, przestraszyłeś mnie.
- Ciebie?! Szczerze wątpię.- uśmiecha się pokazując urocze dołki.
Uśmiecham się tylko, w odpowiedzi na poprzednie pytanie podaje mu słuchawkę. Przez chwilę się waha.
-  Spokojnie. Przecież cię nie ugryzę.
- Wiem.- znów się uśmiecha biorąc słuchawkę -Czemu tutaj siedzisz ?
- Muszę czekać na kogoś kto da mi wypis.
- A okej, chcesz żeby poczekać z tobą.
- Jeśli chcesz - odruchowo się uśmiecham.
W pewnym momencie Ross łapie mój wzrok. Patrzę mu w oczy. Są dla mnie jak hipnoza bo nie mogę przestać się w nie patrzeć.
Jego oczy są koloru błękitnego nieba w piękny słoneczny dzień...
Odzyskuje świadomość gdy Ross jest bardzo blisko mnie, wręcz za blisko, chyba ma zamiar mnie pocałować, a ja najwyraźniej nie mam nic przeciwko.
-Panna Laura!
Piękny moment przerywa głos kobiety.
- To ja! - mówię do kobiety stojącej na przeciwko mnie. Zastanawiam się ile widziała. Uświadamiam jednak sobie, że nie wiele bo dopiero co przyszła. Szczerze nie wiem skąd to wiem.
Podchodząc do pielęgniarki, odruchowo odwracam się w stronę Rossa. Patrzy na mnie trochę smutny.
Co ja wyprawiam...przecież on jest ode mnie starszy o 5 lat, wiem że to nie dużo ale skoro jestem niepełnoletnia to może mieć przeze mnie kłopoty...
Kobieta otwiera pokój, gdzie lekarz podaje mi wypis. Obok niego stoi jedna z opiekunek domu dziecka, poznaje to po dowodzie przyczepionym do jej strasznego golfu...
Kiedy już mogę wyjść, opiekunka oznajmia,że moje rzeczy już zostały zabrane do samochodu.
Wychodząc ze szpitala, zauważam Rossa stojącego przy aucie. Ucieszyłam się wiedząc,że dotrzyma danego słowa, szkoda tylko, że prawie przez całą drogę się do mnie nie odzywał... Normalnie jak dziecko...
Kiedy już dojechałam na miejsce, kobieta zaniosła moją walizkę do środka a ja miałam się pożegnać z Rossem.
-  Do zobaczenia - mówię, dając mu buziaka w polik. To mu poprawia humor.
- Pewnie !! Widzimy się w sobotę. Przyjadę po ciebie.
Zanim zdarzy wejść do auta, chowam mu w kieszeń kawałek papieru z moim numerem telefonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz