wtorek, 12 stycznia 2016

ROZDZIAŁ XIX

Syreny zaczęły wyć niewyobrażalnie po piętnastu minutach od komunikatu, że ktoś zbliża się do muru. Wszyscy zaczęli biegać w każdą stronę, jedni w stronę strzelnicy, jedni do magazynów a paru do głównej siedziby. Ja stałam wpatrzona w wszystkich biegających wokół mnie ludzi, nie mogąc się ruszyć.
Nagle zaczynam biec w stronę magazynów ale gdy już przy nich jestem są zamknięte. Idę do strzelnicy ale tam też nikogo nie ma. Krążę wokół placu nieudolnie próbując kogoś zatrzymać.
Idę do siedziby. W środy jest szaro i wilgotno. Przypomina on bunkier, który ma pełno schodów i drzwi. Jedne prowadzą na dół gdzie nad nimi wisi napis " schron". Nie dziwię się, że tak wszystko opisują. Jednak mogliby zrobić strzałki co gdzie prowadzi pod jakimś szyfrem na wszelki wypadek.
Na jednym stole leży kałasznik AKMS.
Bez wiekszego zastanowienia biorę go i amunicję znajdująca się pod szarym stołem na którym leżał karabin.
Wychodząc wpadam na kogoś.
- Ej! Patrz gdzie le... Po ci mój karabin?!
Przede mną stoi Mucha. Nie mogłam gorzej trafić.
- Pożyczam go.
Mówię i nie czekając na jego reakcje próbuje go wyminąć on jednak skutecznie blokuje mi drogę.
- Przepuść mnie!
- Bo co?
Jest bardzo blisko mnie, przez co widzę jego ciemne oczy.
- No no no... - głos jakiegoś faceta odzywa się za nim.
- Zostaw nas - rzuca do niego Mucha.
- Fajną masz dziewczynę.Pasujecie do ciebie - rzuca tamten po czym odchodzi.
- Czego ja się dowiaduję... - mówię do niego z uśmiechem.
- Jeszcze jedno słowo...
- To ja mam broń- mówię z uśmiechem po czym lekko kieruję ją na niego.
Chłopak się śmieje i mnie przepuszcza.
Kiedy wychodzę z pomieszczenia syreny już ustały. Biegne w stronę wieży żeby zobaczyć co jest grane ale jest tam pełno ludzi. Wykorzystuje okazję i biegnę w stronę bramy. Znając wejście do obozu o wiele łatwiej z niego wyjść i wejść. Dla osób trzecich jest to wręcz nie możliwe.
Biorę kilka głębokich wdechów i biegnę przez wyjścia z obozu. Tra to kilka minut a gdy jestem już za nim nagle staję. Rozglądam się czy nikogo nie ma w pobliżu i czy ktoś nie idzie za mną. Poprawiam wyjście żeby wyglądało tak jak wcześniej.
Zaczynam iść w stronę skąd ponoć ktoś biegł. Po prawie godzinie docieram na początek płotu. Staję przed nim chowają się za drzewem. Nic nie widać. Idę dalej przeładowując broń.
Kiedy go zauważam mocno się powstrzymuje by do niego nie podbiec. Biegnie panicznie przed siebie a kilka metrów od niego biegnie kilka wściekłych psów. Widać tylko psy więc ciężko ocenić czy jacyś ludzie też przypadkiem go nie ścigają.
Psy są coraz bliżej Rossa. Jeden chciał się na niego rzucić ale nie zdążył bo go zastrzeliłam. Wtedy mnie zobaczył. Jego twarz pomimo strachu wyglądała inaczej. Zastrzeliłam pozostałe psy po czym do niego podbiegłam.
Patrzył na mnie z niedowierzaniem w oczach. Nie wiedzieć czemu zaczęłam płakać a Ross mnie pocałował. W tym samym momencie w którym odwzajemniłam jego pocałunek kiedy poczułam palący i rwący ból w prawym boku. Nastepnie podobny ból czuje w okolicach mojego lewego uda. Parze jak Ross niemo krzyczy w moim kierunku po czym zabiera karabin i strzela gdzieś przed siebie. Ja jednak nic nie czuje. Widzę jak krew cienkie mi z nogi i tali. Później patrzę w miejsce w które Ross celuje.
Przed nim znajduję się mnóstwo ludzi z bronią celujących do niego. Jednak on bardziej broni mnie. Kiedy widzi, że ktoś kieruje broń w moją stronę od razu go zabija. Jednak jeden strzela mu w ramie co powoduje, że broń wypada. Przez co jeden z wrogów wykorzystuję okazje i kieruje broń ku mnie.
Zamykam oczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz